poniedziałek, 31 marca 2014

Wiosna

Twoja ulubiona pora roku.

Wszystko budzi się do życia. Rano promienie słońca głaszczą po policzkach. Można wywietrzyć pościel. Pranie wywiesić na linki w ogrodzie. Coraz bardziej kolorowe warzywa kupić na śniadanie. I energii jakoś więcej na wszystko.

Kochałaś wiosnę. Sama byłaś jak wiosna.

Mnie ta pora roku już tylko przygnębia. I jakbym wiecznie wstrzymywała oddech. Tak się teraz czuję.

czwartek, 27 marca 2014

Zły czas

Źle się u nas dzieje, Mamo. 

U O. zdiagnozowano poważną wadę jelit. Czekają ją ciężkie chwile. Jej zatroskanych rodziców również...

A ja się tak tylko zastanawiam... Czym żeśmy zasłużyli na to wszystko? Czy Twoje odejście to było za mało? Czemu ten cholerny los i ten niemiłościwy wcale Bóg tak nas doświadcza?

Nie rozumiem.
Kolejny raz nie rozumiem.

I chyba nigdy nie zrozumiem, dlaczego to właśnie tak, a nie inaczej poukładało się w naszym pięknym i beztroskim kiedyś życiu...

poniedziałek, 10 marca 2014

Pół roku

Pół roku temu zatrzymał się czas.
Pół roku temu zawalił się mój świat.
Pół roku temu pękło mi serce.

Pół roku. 
Dużo?
Mało?

Pół roku, a jakby to było wczoraj. Pamiętam każdy szczegół, choć wolałabym nie.

Od pół roku żyję życiem, którego dla siebie nie wybrałam i o które bym się nigdy nie podejrzewała.

Czas leczy rany?

Ani trochę, Mamo.

wtorek, 4 marca 2014

Dotrzymaj słowa

Maleńka O. ma dopiero dziesięć dni, a tyle już przeszła. Nadal w szpitalu, nadal badania. Coś jest nie tak z jelitami. Miejmy jednak nadzieję, że to nic poważnego. Nie wyobrażam sobie, aby mogło być inaczej. Nasza rodzina tyle już wycierpiała.Więcej niż żeśmy zasłużyli.

M. opowiadał, że śniłaś mu się. Zawołałaś go i powiedziałaś, że ma się nie martwić, że wszystko będzie dobrze, że Ty to załatwisz.

I ja wiem, że to prawda. Tak właśnie będzie.

Bo Ty zawsze dotrzymywałaś słowa, Mamuś.

sobota, 1 marca 2014

Krok w tył

Wydawało mi się już, że wypracowałam w sobie jako taką równowagę. Że przynajmniej pośród ludzi potrafię trzymać emocje, wyłączyć myślenie, wziąć się w garść. Że nie jestem jakoś szczególnie krucha. Aż czasem dziwiłam się sobie, że taka jestem silna. 

I pewnie byłam. I pewnie jeszcze będę.

Tylko że teraz, w te ostatnie dni, zrobiłam krok w tył. A nawet kilka kroków. Ciągle płaczę, nie radzę sobie z emocjami, nie mogę się na niczym skupić. Z jednej strony chce mi się krzyczeć, z drugiej - zasnąć i się już nie obudzić. Jak Ty.

Wróciłam do środków uspokajających, z których korzystałam w tych pierwszych dniach. Poważnie zastanawiam się też nad psychologiem/psychiatrą i grupą wsparcia dla osób w żałobie. Sama sobie nie poradzę. Szczególnie, że w Tacie nie mam żadnego oparcia. Zamiast tego dodaje mi tylko zmartwień i bólu. Może kiedyś zrozumie, że robi źle. Tylko żeby nie było już za późno.

To chorobowe chyba mnie tak rozmiękczyło. Miałam za dużo czasu na myślenie, rozpamiętywanie, rozdrapywanie. Od poniedziałku do pracy. I dobrze.