Trzymałam się ostatnio naprawdę nieźle.
Aż dziwnie się z tym czułam.
Alę pękam, pękam już.
Powoli.
Ale w sposób nieunikniony.
Dziesiątego rozpadnę się znów
Na milion kawałków
By potem próbować to skleić.
Się.
Skleić.
Skleić.
Na chwilę.
Do urodzin, imienin.
Rocznic, świąt.
Tego co pierwsze i ostatnie.
Do codziennej kawy poranka.
Do jesiennej herbaty wieczora.
Pękam wciąż.
I walczę wciąż.
Czasem tylko jeszcze popadam w te nastroje.
Gdy skręcenie kierownicą pod tira wydaje się takie kuszące.
Na szczęście -
- zdarza mi się to już rzadziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz