niedziela, 29 czerwca 2014

Pogodzić się z losem

Co jakiś czas jestem pytana o to czy pogodziłam się już z losem.

To jedno z tych pytań, których nienawidzę. 

"Jak się trzymasz?" 
"Dajesz radę?"
"Pozbierałaś się już?"

Przyznaję - nawet na zwykłe pytanie "Co u Ciebie?" jestem uczulona. 

Nie znoszę bezpośredniości i braku taktu u ludzi. Poziom mistrzowski osiągnęła ostatnio kobieta sprzedająca ciuchy w sklepiku na naszym targowisku. Oglądałyśmy z Babcią bluzki dla niej. Czarne. I obie również byłyśmy ubrano na czarno, wiadomo. A to babsko roześmiane, rozkrzyczane, wylatuje i woła do nas: "Na żałobę szukacie?". 

Nie, na wesele, kurwa mać. I co Cię to, głupia babo, obchodzi??!!

Odeszłam szybko bez słowa, żeby nie powiedzieć tego, co powyżej. Tego, co pomyślałam w tym momencie.

Bo ja chyba nigdy nie pogodzę się z losem. Owszem, będę żyć dalej, może nawet spróbuję być (jako tako) szczęśliwa. Będę się śmiać, żartować, spotykać z ludźmi. Ale nigdy, nigdy, nigdy nie pogodzę się z tym, że ktoś tak dobry, mądry, uczciwy, pracowity i aktywny. Ktoś tak wyjątkowy jak moja Mama umarł z dnia na dzień. Bez pożegnania. Umarł, choć powinien żyć jeszcze wiele lat. Wiele pięknych lat, na które zasłużył. 

Nie pogodzę się z tym, że w dniu moich zaręczyn nie będę mogła zadzwonić do Mamy z radosną nowiną. Że nie pomoże mi w wyborze sukienki ślubnej. Że nie będzie płakać na moim ślubie. Że nie przyjdzie na pierwszą kąpiel mojego dziecka. Że nie pozna moich dzieci... Że moje dzieci zostaną pozbawione tak świetnej Babci.

Nie tak miało być, Mamo.

środa, 18 czerwca 2014

Pełna abstrakcja

Rok temu pomagałam Ci wybrać sukienkę na wesele M. i J. 
Co sezon wybierałyśmy razem kurtkę lub buty zimowe.
Nawet lakier do paznokci musiałyśmy wybrać wspólnie.

Dziś, Mamo, wybierałam wzór Twojego cmentarnego pomnika. Stałam na ogromnej przestrzeni, a wokół pełno różnych, przykładowych nagrobków. I gdy już decyzja została podjęta, a ja podawałam kamieniarzowi Twoje dane do zapisania na tablicy, po raz kolejny to poczułam. Poczułam, że to moje życie obce jakieś. Jakbym oglądała film lub czytała książkę. Pełna abstrakcja.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Unikam, uciekam

Jestem mistrzynią uniku. Unikam rozmów, które niebezpiecznie zmierzają w rejony rodziców, dzieciństwa, wspomnień. Szybko zmieniam temat. Uciekam, nim ktokolwiek zauważy.

Kiedyś nie zdawałam sobie sprawy, jak często zahacza się w rozmowach ze znajomymi o takie tematy.

Czasem łapię się na tym, że chcę już coś wtrącić, zarzucić jakąś anegdotą, jakimś naszym wspomnieniem adekwatnym do danej sytuacji. Ale za moment przypominam sobie... i milknę. Gryzę się w język. Skupiam na zatrzymaniu łez w oczach i złapaniu oddechu.

Bo mówić o Tobie w czasie teraźniejszym już nie mogę. A w czasie przeszłym - jeszcze nie potrafię.

Jestem gdzieś pomiędzy. Tkwię w próżni.

niedziela, 15 czerwca 2014

Dziewczyna w czerni

Ponad dziewięć miesięcy temu zrosłam się z czernią. To było dla mnie tak oczywiste jak karp na Wigilię.

Nie lubiłaś, gdy chodziłam na czarno. Na wspólnych zakupach zawsze odradzałaś mi ubrania w tym kolorze. W dniu Twojej śmierci miałam tylko jedną czarną bluzkę.

Teraz moje zakupy są dosyć proste. Szukam tylko czerni. Chodzę tak bardzo na czarno, jak tylko się da. Czasem pozwolę sobie na granatowe spodnie, albo chustkę w białe groszki. Najlepiej jednak czuję się wtedy, gdy cała od stóp do głów jestem czarna. 

Nie jest to ani grą, ani pozą, ani epatowaniem żałobą. To jestem ja. Nie wyobrażam sobie teraz siebie inaczej. Czułabym się fałszywie w białej bluzce czy fioletowym swetrze. Moja dusza jest czarna. Moja samotność i moja tęsknota mają ten kolor. 

Niektórzy próbują mnie namawiać, abym zaczęła rozjaśniać swoje stroje. Nawet tata z babcią. Ucinam takie rozmowy bardzo szybko. To ja decyduję o sobie. Koniec kropka.

Za tydzień ślub mojej najlepszej przyjaciółki. Inaczej to sobie kiedyś wyobrażałyśmy. Szalony wieczór panieński, tańce na weselu. Ale tak nie będzie. Nie zorganizuję jej panieńskiego, nie zatańczę na weselu, nie wypiję toastu. I ubiorę się na czarno, bo to jest teraz mój kolor. Niby dlaczego ze względu na ślub miałabym się przebierać i udawać kogoś innego? A. to rozumie i nigdy nie zrobiłaby mi wyrzutów z tego powodu. Cieszy ją sama moja obecność. Dlaczego nie każdy tak to widzi?

Nie porzucę czerni po roku żałoby. Ale nie wykluczone, że zacznę sobie stopniowo pozwalać na inne kolory. Szarości, granaty, brązy. Jednak w pewnym sensie do końca życia będę już w środku czarna. Bo żałoba po Mamie nie kończy się nigdy. To wiem na pewno.