niedziela, 29 marca 2015

Gdy przyjaciel odchodzi

Naprawdę nie wiem, gdzie to wszystko zapisane.
I dlaczego pisane właśnie mnie.

W ciągu kilku dni mój szalony, kochany, zdrowy i zabawny pies stał się stary i bardzo, bardzo chory. Którejś nocy po prostu odszedł. Nie miał już sił. I choć strasznie chciałam jej pomóc, zrobić coś (bo gdy odchodziłaś Ty, to nie miałam na to szans)... Znalazłam najlepszych lekarzy. Gotowa byłam wydać ostatnie pieniądze. 

Ale wszystko na próżno. Neli nie ma. Znikła. 

Nie przywita mnie już po powrocie z pracy. Nie będzie biegać za piłką. Wcinać orzechów. Łasić się do stóp. I patrzeć tymi mądrymi, psimi oczami.

Nasza przyjaźń trwała od jedenastu lat. Ale trwać będzie już całe życie. Bo ten najukochańszy, najwierniejszy przyjaciel może być tylko jeden. Tak myślę.

Dom stał się jeszcze bardziej pusty i smutny. I cichy.

Za to Tobie "tam" trochę radośniej, Mamuś. Ucałuj kochaną mordkę ode mnie.

wtorek, 17 marca 2015

Na samą myśl

To nie jest tak, że nie chcę ślubu. Wcale nie boję się małżeństwa, ani odpowiedzialności za drugiego człowieka. Nie w tym rzecz, że jestem czy nie jestem pewna swojego związku. 

Zupełnie nie.

I choć mam świetnego chłopaka. Który jest mi wsparciem ogromnym, a zrozumienia i cierpliwości ma dla mnie ogromne pokłady. I choć wdzięcznam losowi za to, że M. trwa przy mnie. I choć chcę takiego męża i ojca moich dzieci.

To po prostu czuję w sobie blokadę. 

I na samą myśl o tym. Że Cię na moim ślubie, Mamuś, nie będzie. Odzywa się we mnie panika i paraliżujący strach. 

Nie wiem czy dam radę. Kiedykolwiek.

wtorek, 10 marca 2015

Jeden i pół

Kolejny dziesiąty.
Do tego wtorek.

I kolejne pół roku.

Zleciało.

Momentami jeszcze się łudzę. Że zobaczę Cię w kuchni, szykującą pyszny obiad. Że obudzisz mnie rano na kawę. Że usłyszę "Hey Jude" w telefonie. Że, gdy przyjadę późnym wieczorem, powiesz "No jesteś wreszcie, Dzieciaku!".

Że wrócisz.

I zastanawiam się wciąż, skąd ta siła we mnie. Ale to chyba jasne.

Od Ciebie.

niedziela, 1 marca 2015

Czasem

Czasem jestem masochistką. Rozdrapuję podgojone odrobinę rany. Na własne życzenie dotykam tych delikatnych strun, które rozwalają mnie od środka. 

Kolejny, kolejny raz. 
Na milion, milion kawałków.

Dziś wieczorem postanowiłam obejrzeć płytę z wesela J. i M. Bo zatęskniłam okrutnie. Chciałam zobaczyć, jak się ruszasz, jak tańczysz, jak się uśmiechasz.

Myślałam, że pęknę z niemocy. Miałam ochotę Cię wyrwać z tego telewizora. Ale nic z tego.

Pozostało mi głaskać ekran i wyć do księżyca.

...

Czasem odechciewa mi się żyć. Po prostu.