sobota, 1 marca 2014

Krok w tył

Wydawało mi się już, że wypracowałam w sobie jako taką równowagę. Że przynajmniej pośród ludzi potrafię trzymać emocje, wyłączyć myślenie, wziąć się w garść. Że nie jestem jakoś szczególnie krucha. Aż czasem dziwiłam się sobie, że taka jestem silna. 

I pewnie byłam. I pewnie jeszcze będę.

Tylko że teraz, w te ostatnie dni, zrobiłam krok w tył. A nawet kilka kroków. Ciągle płaczę, nie radzę sobie z emocjami, nie mogę się na niczym skupić. Z jednej strony chce mi się krzyczeć, z drugiej - zasnąć i się już nie obudzić. Jak Ty.

Wróciłam do środków uspokajających, z których korzystałam w tych pierwszych dniach. Poważnie zastanawiam się też nad psychologiem/psychiatrą i grupą wsparcia dla osób w żałobie. Sama sobie nie poradzę. Szczególnie, że w Tacie nie mam żadnego oparcia. Zamiast tego dodaje mi tylko zmartwień i bólu. Może kiedyś zrozumie, że robi źle. Tylko żeby nie było już za późno.

To chorobowe chyba mnie tak rozmiękczyło. Miałam za dużo czasu na myślenie, rozpamiętywanie, rozdrapywanie. Od poniedziałku do pracy. I dobrze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz