Właśnie wróciłam z koncertu Marii Peszek.
Było pięknie.
Energia, szaleństwo, teksty mi tak bliskie chwilami.
I osobowość Marysi niesamowita.
Poszłam z moją starą, kochaną J.
Nie widziałyśmy się od pogrzebu.
Bałam się, że będzie niezręcznie.
Niepotrzebnie.
Gadało nam się tak świetnie i tak szczerze jak zawsze.
Pewne rzeczy się na szczęście nie zmieniają.
I wiesz, Mamuś.
Śmiałam się w głos,
śpiewałam
i tańczyłam.
Czyli jeszcze umiem.
Czyli umiem.
Niepojęte.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz