To nie jest tak, że nie chcę ślubu. Wcale nie boję się małżeństwa, ani odpowiedzialności za drugiego człowieka. Nie w tym rzecz, że jestem czy nie jestem pewna swojego związku.
Zupełnie nie.
I choć mam świetnego chłopaka. Który jest mi wsparciem ogromnym, a zrozumienia i cierpliwości ma dla mnie ogromne pokłady. I choć wdzięcznam losowi za to, że M. trwa przy mnie. I choć chcę takiego męża i ojca moich dzieci.
To po prostu czuję w sobie blokadę.
I na samą myśl o tym. Że Cię na moim ślubie, Mamuś, nie będzie. Odzywa się we mnie panika i paraliżujący strach.
Nie wiem czy dam radę. Kiedykolwiek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz