Niedzielne popołudnie.
Za oknem szaro, buro, mokro.
Idealny moment na drugą kawę.
I na coś słodkiego, do kawy.
Punkt obowiązkowy w naszym domu.
Jak na złość nic nie było w słodyczowej szafce.
Rzadkość, ale jednak.
Babcia poszukała u siebie jakichś starych ciastek.
Bo "da się" zjeść.
To nie dla mnie.
Uwielbiam słodycze.
Wystarczy mi coś małego, ale pysznego.
Jakość, nie ilość.
Ojciec stwierdził, że jestem
"druga Mamuśka".
I przywiózł pyszności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz