czwartek, 20 lutego 2014

Poranki

Najtrudniejszą porą dnia są teraz poranki. Mogłoby się wydawać, że wieczory, ze swoją mroczną i melancholijną aurą. Ale nie. Wieczorami mam serialowo-herbatowe rytuały z Babcią, trochę przeglądania internetu, fragment książki. Zajmuję myśli i jakoś idzie. Jakoś. To słowo, którego często używam. "Co u Ciebie? Jak leci?" - Jakoś. "Jak się trzymasz?" - Jakoś.

Bo co mam odpowiedzieć?

Poranki były nasze. Zaglądałaś do mojego pokoju i niemal szeptem pytałaś "Śpisz?". Zawsze słyszałam ten szept i od razu wstawałam. Czajnik z wodą bulgotał. Ulubione filiżanki ze srebrną obwódką już czekały. Kawa mielona dla Ciebie, rozpuszczalna dla mnie. Siadałyśmy przy stole, wyglądałyśmy przez okno, ustalałyśmy plan dnia.

W tamten wtorek kawę wypiłam sama. Pomyślałam, że pewnie chcesz dłużej pospać. Czasem tak się zdarzało. Żadnego uczucia niepokoju. A potem, sama wiesz.

Kawa nie smakuje już jak dawniej. Ma dziwnie słony smak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz