poniedziałek, 14 lipca 2014

Czy kiedykolwiek?

Wiesz, Mamo, śniło mi się, że M. mi się oświadczył. Tak głupio i nieporadnie, bez inwencji, a pierścionek był okropnie brzydki. Najpierw się zgodziłam, a potem powiedziałam, że jednak nic z tego. Że nie chcę. Że nie ma mowy.

Wszyscy znajomi wokół się zaręczają, biorą śluby, rodzą dzieci. Tylko ja tkwię w jakiejś dziwnej próżni. Wszystko co sobie kiedyś zaplanowałam, wymarzyłam, uleciało daleko. Niby nadal myślę czasem o Zosi i Jaśku, których imiona zostały przez Ciebie zaaprobowane. Nie znikło moje ogromne pragnienie macierzyństwa.

Ale zaręczyny, ślub? Kiedyś tego chciałam, teraz mnie to przeraża, zniechęca, osłabia. Nie umiem tego dobrze wyjaśnić. Chyba po prostu Twoje odejście sprawiło, że te kwestie zupełnie straciły dla mnie na wartości. Bo nie będą już takie, jakie być powinny. Więc właściwie po co w ogóle?

Dałam M. jasno do zrozumienia, że póki co nie chcę ani pierścionka, ani deklaracji. Muszę najpierw poskładać na nowo siebie i swój świat. Muszę stanąć mocno na nogach. Muszę dać sobie czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz